Kiedy panuje ładna pogoda, z radością oddajemy się przyjemności spożywania posiłków na wolnym powietrzu. Szukamy okazji, aby wybrać się na piknik, na wycieczki zabieramy prowiant, który zjadamy w lesie, nie odmawiamy zaproszeń na ogrodowe przyjęcia. Czy to możliwe, że jedzenie pod gołym niebem smakuje lepiej niż posiłki spożywane pod dachem?
Jedzenie na powietrzu kusi nie tylko smakoszy, urlopowiczów i miłośników natury, ale także malarzy. W uwiecznianiu posiłków pod gołym niebem lubowali się przede wszystkim impresjoniści. Tematowi ulegli m.in.: Édouard Manet, który stworzył słynne „Śniadanie na trawie”, Auguste Renoir – autor „Śniadania wioślarzy”, a także Giuseppe De Nittis, który namalował „Śniadanie w ogrodzie”. Urok posiłków na powietrzu dostrzegli także pisarze. Jednym z przykładów jest piękny opis urodzinowego przyjęcia w ogrodzie (zorganizowanego podczas wieczoru świętojańskiego) w powieści „Świat Zofii” Josteina Gaardera. Spotkanie kończy się nietypowo – my jednak nie zdradzamy finału, a zainteresowanych zachęcamy do lektury książki. Fragmenty opisu przyjęcia w ogrodzie przytaczamy na końcu tego tekstu.
Smak pod gołym niebem
Spożywanie posiłków w plenerze kusi nas szczególnie podczas pięknej słonecznej pogody. Organizujemy pikniki, grille i ogniska, z radością przyjmujemy zaproszenia na przyjęcia w ogrodzie, jemy śniadania i kolacje na tarasie, a wybierając się na wycieczkę zabieramy prowiant – z myślą o tym, aby sięgnąć po niego w lesie, na łące czy na plaży. Jeżeli spędzamy czas w mieście, to również chętnie siadamy na powietrzu – np. w kawiarnianym ogródku. Niektórzy uważają, że posiłki pod gołym niebem – nawet skromne – smakują lepiej niż te pod dachem. Dlaczego tak chętnie jemy w plenerze? Zebraliśmy argumenty, które przemawiają za spożywaniem posiłków pod gołym niebem.
Dziesięć argumentów przemawiających za jedzeniem w plenerze
• Zwolnienie tempa
Posiłki pod gołym niebem wpisują się w nurt slow life, czyli powolnego smakowania życia. Jesteśmy zagonieni i zapracowani, więc coraz bardziej doceniamy tę ideę, która polega m.in. na zwolnieniu tempa życia.
• Blisko natury
Lubimy przebywać na łonie natury – ciągnie nas do niej szczególnie podczas ciepłych pór roku. Lubimy również spożywać posiłki w otoczeniu przyrody. Nie ulega wątpliwości, że zieleń działa na nas uspokajająco. Kontakt z naturą pozbawia zaś stresu.
• Poczucie przestrzeni
Uwielbiamy przestrzeń i kiedy mamy okazję uciekamy do niej – w góry, nad morze, do lasu. W pomieszczeniach czujemy się ograniczeni – odczuwamy to szczególnie wiosną i latem.
• Ciepło i słońce
Po długich jesiennych i zimowych miesiącach tęsknimy za ciepłem i słońcem. Na powietrzu spędzalibyśmy najchętniej całe dnie – dotyczy to również czasu przeznaczonego na posiłki.
• Pobudzenie apetytu
Przebywanie na powietrzu pobudza apetyt – szczególnie, jeżeli towarzyszą temu różne aktywności fizyczne. To reguła, która sprawdza się m.in. podczas górskich wędrówek czy morskich kąpieli. W plenerze z większą ochotą sięgamy więc po jedzenie.
• Potrzeba zmiany
Czasem tęsknimy za zmianą w naszym jadłospisie. Chętnie sięgamy wówczas po proste przekąski i nieskomplikowane dania. Takie smakołyki podaje się zazwyczaj podczas posiłków w plenerze, a my z ochotą je spożywamy.
• Jedzenie rękoma
Na powietrzu często spożywamy różne smakołyki rękoma. To bardzo naturalne (niemal pierwotne) zachowanie, za którym czasem tęsknimy jedząc z pomocą sztućców. Pikniki i inne posiłki w plenerze to świetna okazja, aby choć na chwilę zapomnieć o nożu i widelcu.
• Tęsknota za zwyczajnością
Czasem tęsknimy za tym, aby zjeść posiłek nie przy stole, ale w prostszy i zwyczajniejszy sposób – siedząc na trawie, kocu lub na piasku. Cieszymy się, jeżeli mamy taką możliwość w plenerze i chętnie z niej korzystamy.
• Pobudzenie kreatywności
Przygotowanie posiłku na powietrzu wymaga pomysłowości i dobrej organizacji – wielu z nas traktuje to jako wyzwanie oraz ćwiczenie kreatywności. Trzeba przyrządzić jedzenie, zorganizować transport i miejsca do siedzenia – wielu osobom takie zadania sprawiają ogromną frajdę.
• Zmysłowa przyjemność
Jedzenie na powietrzu to czysta zmysłowa przyjemność – dla oczu (na które działa uroda potraw oraz zieleń otoczenia), dla smaku (pobudzanego przez różne smakołyki), dla powonienia (nieobojętnego na zapachy posiłku oraz natury), dla słuchu (reagującego na śpiew ptaków i odgłosy owadów), a także dla dotyku (dzięki jedzeniu rękoma – bez pomocy sztućców).
Fragment opisu przyjęcia w ogrodzie z książki „Świat Zofii” Josteina Gaardera
„Po obiedzie zabrały się za przygotowywanie przyjęcia. Zniosły ze strychu długą na trzy czy cztery metry drewnianą płytę i wytaszczyły ją do ogrodu. Musiały wrócić na strych jeszcze raz po kozły, na których miała leżeć płyta.
Długi stół ustawiony został pod drzewami owocowymi. […]
Pogoda zapowiadała się wspaniała. Po okropnej burzy w wieczór poprzedzający dzień urodzin Zofii, nie spadła już nawet kropla deszczu. Samo przystrajanie ogrodu i nakrywanie do stołu musiało poczekać aż do sobotniego przedpołudnia, ale matka uznała, że dobrze jest przynajmniej ustawić stół w ogrodzie.
Później wieczorem piekły drożdżówki i plecioną bułkę z dwóch różnych rodzajów ciasta. Miały zamiar podać kurczaka. I oranżadę. […]
Pół godziny przed przybyciem gości wszystko było już zapięte na ostatni guzik. Drzewa w ogrodzie przystrojono serpentynami i japońskimi lampionami. Przez okno do piwnicy przeciągnięte zostały przedłużacze. Ogrodową furtkę, drzewa w alejce i fasadę domu zdobiły balony. Zofia i Jorunn całe popołudnie dmuchały i dmuchały.
Na stole stały kurczaki i miski z sałatkami, bułeczki i pleciona bułka. W kuchni czekały drożdżówki i tort, ósemka z kremem i ciasto czekoladowe, ale piramidę z dwudziestu czterech makaronikowych obwarzanków ustawiono już na stole.”*
*J. Gaarder, Świat Zofii, tłum. I. Zimnicka, Wydawnictwo Jacek Santorski & CO, Warszawa 1995, s. 487 i 512.