Postanowiłam wypowiedzieć wojnę tekturowym kubkom oraz plastikowym sztućcom i talerzom. Od kilku lat konsekwentnie – od kiedy tektura i plastik wdarły się do świata smaków – wprowadzam w konsternację pracowników kawiarenek, knajpek i barów, odmawiając pijania kawy z niby-filiżanek i używania pseudo-łyżeczek.

Elżbieta Żurek*

Doszło do tego, że zatrzymując się w środku dnia na kawę w nieznanym mi miejscu najpierw pytam, w jakich naczyniach podawane są napoje, a wtedy, kiedy otrzymuję sztućce z plastiku, proszę o tradycyjne. Pewnie już niedługo uznana zostanę za grymaszącą dziwaczkę i być może – nawiązując do sceny z pewnej polskiej komedii z czasów socjalizmu – mój portret zawiśnie w galerii klientów, których w pewnych miejscach się nie obsługuje.

Podawanie gorących napojów w tekturowych albo styropianowych niby-filiżankach (w towarzystwie plastikowych pseudo-łyżeczek) to fast foodowy styl, który niepokojąco atakuje nas w wielu miejscach. To nieprawdopodobne, ale plastik i tektura wdzierają się nawet tam, gdzie do tej pory nie było dla nich miejsca. Ostatnio dopadły mnie w centrum Warszawy w pewnej sieci rodzimych kawiarenek, w których do tej pory kawę oraz herbatę podawano w filiżankach z porcelitu. Okazało się, że powodem takiej zmiany było uruchomienie przed lokalem letniego ogródka. Czyżby obawiano się nieuczciwych klientów, pospiesznie oddalających się z kawiarni z filiżankami w dłoniach? A może postanowiono zaoszczędzić na kosztach zmywania?

Ten dziwny, oszczędno-przaśny styl jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów lokali typu fast food. Nie ukrywam, że już to zaakceptowałam – cóż, atmosfera takich miejsc nie sprzyja delektowaniu się jakimkolwiek aromatycznym napojem. Wybaczam więc podawanie kawy i herbaty w tekturowych kubkach z przykrywką, pozostając przy moim upodobaniu do tradycyjnych filiżanek. Rozumiem również postawę właścicieli barów, otwieranych jedynie na czas wakacji w turystycznych miejscowościach, choć nawet gdzieś niedaleko plaży wolałabym tradycyjne sztućce i naczynia.

Nie potrafię jednak zaakceptować stylu panującego w międzynarodowych sieciach (jak przypuszczam o amerykańskim rodowodzie bądź wzorowanych na amerykańskie), których znakiem firmowym jest kawa serwowana na różne sposoby. Ten szlachetny napój bywa w takich miejscach może i mocny i aromatyczny, ale dlaczego nie podaje się go – jeżeli nie w filiżankach z porcelany, to choćby z porcelitu? Czyżby z wygody lub oszczędności? A może z powodu higieny? Owszem, istnieją takie miejsca, w których lepiej korzystać z jednorazowych naczyń, ale w lokalach usytuowanych w reprezentacyjnych centrach miast nie powinno być problemu z zachowaniem czystości. Być może ta metoda podawania kawy to pseudo-moda, a spacerowanie po mieście z tekturowym kubkiem przykrytym plastikową pokrywką stało się „trendy” (nie przepadam za tym słowem). Cóż, taki sposób pijania tego aromatycznego napoju nie ma dla mnie nic wspólnego ani ze stylem, ani z przyjemnością. O ile lepiej smakowałaby bowiem kawa w porządnej filiżance, pita z należnym jej szacunkiem – w stylu slow, z chwilą zadumy poświęconej choćby smakowi napoju.

Moim narzekaniem niczego nie zmienię – standardy korporacyjne w takich (jedynie pozornie eleganckich) międzynarodowych kawowych sieciach obowiązują przecież w każdym miejscu i regionie świata. Nasuwa mi się jednak pewna myśl. Otóż to, co tak szybko zaakceptowaliśmy w Polsce (i co stało się nawet modnym trendem), byłoby niemożliwe w innych krajach, w których przywiązane do tradycji narody wypowiedziałyby bunt przeciwko takiej profanacji kawy, bojkotując propagatorów tektury i plastiku. Na marginesie: podziwiam m.in. Włochów i Portugalczyków za ich przywiązanie do tradycji oraz nieuleganie modzie na łączenie szlachetnej kawy z nieszlachetnymi naczyniami.

Podawanie kawy w styropianowym, tekturowym albo plastikowym kubku jest bowiem moim zdaniem profanacją tego niezwykłego napoju. Nie trzeba być znawcą, aby zauważyć, że pseudo-filiżanki (często uginające się pod ciężarem zawartości) przyczyniają się do utraty przynajmniej połowy aromatu, nie mówiąc o nieprzyjemnym wrażeniu pojawiającym się przy kontakcie ust z takim naczyniem. A mieszanie gorącego napoju plastikową niby-łyżeczką? Cóż, przypomina mi fragment pewnego czeskiego filmu i wymusza sprawdzenie, czy aby się nie rozpuściła.

Sprzeciwiając się jawnemu obniżaniu standardów obyczajowych i smakowych, wypowiadam wojnę tekturowym kubkom oraz plastikowym sztućcom i talerzom. Opowiadam się za podawaniem kawy i herbaty w porcelanowych filiżankach, dań – na eleganckiej zastawie, a do tego w towarzystwie tradycyjnych sztućców. Liczę na to, że osoby myślące podobnie zaczną głośniej wyrażać swoje poglądy, a dbałość o zachowanie pełni aromatów przestanie być traktowana jak dziwactwo.

*Elżbieta Żurek, konsultantka i trenerka kształtowania wizerunku, autorka trzech książek na temat wystąpień publicznych. Kolekcjonerka smaków i zapachów. Redaktor Prowadząca wortalu Koneserzy.pl.

Oskar Wilde mawiał, że tajemnica życia leży w poszukiwaniu piękna. Podążając za jego tokiem myślenia, z przyjemnością oddajemy kawałek internetowej przestrzeni temu, co pełne urody, wykwintne i wyśmienite.

Odczuwając zmęczenie pospiesznym życiem w stylu fast, w którym nie ma miejsca na smakowanie rzeczywistości, proponujemy wszystko, co slow. Sprzeciwiając się powszechnej profanacji smaków, gustów i obyczajów, propagujemy kulturę stołu, bogactwo aromatów, piękne rzeczy oraz miejsca z niepowtarzalnym klimatem. Odrzucając wszystko, co pozbawione wartości, charakteru, stylu i klasy, stawiamy na oryginalność, elegancję, umiar i dobre obyczaje.

Zapraszam do delektowania się pięknem i niespiesznością!

Elżbieta Joanna Żurek
elzbieta@koneserzy.pl

Pliki ciasteczek wykorzystywane są przez wortal Koneserzy.pl w celach statystycznych oraz w celu zapewnienia poprawnego funkcjonowania strony internetowej. W dowolnym momencie, korzystając z ustawień przeglądarki, dostosować możesz poziom wykorzystania plików cookies przez przeglądarkę.