Istnieją specjały, przy których zacieśnia się relacje społeczne. Podanie na stół takich potraw, które można nazwać towarzyskimi, nie tylko pogłębia porozumienie, ale także wzmacnia więzi. Można się o tym przekonać, spożywając szwajcarskie fondue. Czy potrawy towarzyskie mają wiele wspólnego z ideą Slow life?
Fondue to danie, które podaje się na specjalne okazje – zazwyczaj podczas świąt, uroczystości rodzinnych i spotkań towarzyskich. W Szwajcarii, skąd się wywodzi, tworzy pewien specyficzny rytuał, związany nie tylko z jego jedzeniem, ale także z przygotowaniem. Choć Szwajcarom zdarza się twierdzić, że żaden obcokrajowiec nie przyrządzi tej potrawy tak dobrze, jak oni, to jednak warto próbować. Mieliśmy okazję przekonać się, jak smakuje fondue w szwajcarskim towarzystwie. Zaskoczył nas nie tylko wyrazisty smak tej narodowej specjalności, ale także sposób jej serwowania.
Potrawa z tradycją
Fondue to specjał kojarzony ze Szwajcarią. Danie ma wielowiekową tradycję. Chętnie sięgały po nie osoby, które ciężko pracowały w trudnych warunkach (np. w chłodzie): pewnie ważne było dla nich to, że fondue jest daniem wysokokalorycznym. Łatwość jego przyrządzenia w zwyczajnych okolicznościach – np. nad ogniskiem czy przy kominku – przyczyniła się do tego, że potrawa stała się popularna wśród pasterzy i wędrowców. Nie bez znaczenia było to, że fondue to danie ciepłe – o wyjątkowo rozgrzewającym działaniu, do przyrządzenia którego można było wykorzystać kawałki (a nawet resztki) sera. Aby przygotować fondue, należy zaopatrzyć się w caquelon – specjalne naczynie z kamionki, żeliwa, ceramiki lub porcelany. Surowiec, z jakiego wykonano ten przedmiot, powoduje, że ciepło powoli dostaje się do jego wnętrza i niespiesznie rozpuszcza ser. Grube dno naczynia zapobiega przywieraniu mieszanki do ścianek. To szczególnie ważne, ponieważ całość – już po rozpoczęciu posiłku – nadal jest podgrzewana. Okrągły garnek zaopatrzony jest w długi uchwyt, który umożliwia bezpieczne zdjęcie go z ognia. Słowo „caquelon” wywodzi się z języka francuskiego, jednak w niemiecko- i włoskojęzycznej Szwajcarii używane jest powszechnie. Bywa, że nieoficjalnie zastępuje się je nazwami „gagglon” lub „gagglo”. Nie ulega wątpliwości, że ogrzewające się na ogniu naczynie wygląda bardzo malowniczo, a poza tym tworzy niezwykłą atmosferę – szczególnie, kiedy za oknem jest chłodno i ciemno.
Serowe founde ze Szwajcarii
Potrawę przyrządza się zazwyczaj z sera typu gruyère (niezwykle popularnego w Szwajcarii), do którego dodaje się białe wino. Można użyć również odmiany vacherin. Niektórzy Szwajcarzy nie ograniczają się jedynie do wymienionych typów sera i tworzą mieszanki według własnego pomysłu. Całość topi się następnie powoli w naczyniu, które ustawia się nad ogniem (współcześnie pochodzi on z ustawionej pod spodem świeczki). W Szwajcarii można w niemal każdym sklepie spożywczym zaopatrzyć się w gotową mieszankę, którą wystarczy podgrzać. Elementem fondue są kawałki pieczywa (najczęściej bagietki), które za pomocą specjalnych szpatułek zanurza się w gorącej serowej masie. Należy robić to powoli – tak, aby mieszanka delikatnie otuliła to, co nadzialiśmy na szpikulec. Choć kawałki pieczywa to tradycyjny składnik fondue, to współcześnie Szwajcarzy podają również do tej potrawy gruszki. Pokrojone w niewielkie kawałki owoce również nadziewa się na szpatułki i macza w płynie. Ponieważ mieszanka ma bardzo intensywny serowy smak, więc wytrawna gruszka nadaje jej lekkości. Do potrawy podaje się wino – najczęściej białe, choć można również sięgnąć po czerwone. Wyrazisty aromat ostatniego z wymienionych trunków świetnie równoważy intensywnie serowy smak potrawy. Próbujemy fondue z bagietką oraz z gruszką, popijając czerwonym winem.
Potrawy towarzyskie a Slow life
O specjałach towarzyskich mówimy wtedy, kiedy wszyscy biesiadnicy biorą udział w przygotowywaniu posiłku. Przy takim działaniu bez wątpienia zacieśnia się relacje rodzinne i przyjacielskie, buduje więzi i pogłębia porozumienie. Anthelme Brillat-Savarin, autor „Fizjologii smaku” już w XIX wieku pisał: „Przyjemność jedzenia jest doznaniem doraźnym i odpowiadającym potrzebie, którą jedzenie zaspokaja. Rozkosze stołu są doznaniem przemyślanym, zależnym od miejsca, od rzeczy i osób towarzyszących posiłkowi.”* Idąc za tokiem rozumowania tego słynnego smakosza należy potwierdzić, że współbiesiadnicy mają wpływ na to, czy jedzenie jest jedynie przyjemnością, czy może przeżyciem głębszym, nazywanym przez Brillat-Savarina rozkoszą stołu. O ile wymienioną rozkosz stołu osiąga się w dobrym towarzystwie, o tyle trudno o nią w samotności. Jak rozważania słynnego smakosza oraz sposób przygotowywania i jedzenia fondue mają się do idei Slow life? Życie w niespiesznym stylu to przede wszystkim umiejętność przeżywania różnych sytuacji w sposób rozważny, staranny, bez pośpiechu. Ważna jest uwaga, jaką poświęcamy czynności, która w danej chwili nas zajmuje. Istotne jest również to, aby nie rozpraszać się na wielu działaniach, a skupić się na jednym. W trakcie przyrządzania oraz jedzenia fondue spełnione są wszystkie wymienione warunki. Przygotowywanie potrawy wymaga przecież niespieszności i uwagi: najpierw należy poczekać na to, aby rozpuścił się ser, a potem uważać, aby mieszanka nie przywarła do dna. Biesiadnicy w trakcie posiłku samodzielnie zanurzają w płynie kawałki pieczywa i gruszki: wskazane jest, aby robić to stopniowo i powoli. W idei Slow life ważne jest również budowanie więzi z innymi – autentycznych, a nie powierzchownych. Fondue może być w tym przypadku świetnym elementem wspomagającym. Ta towarzyska potrawa pozwala nie tylko przełamać lody – jeżeli towarzystwo zna się niezbyt dobrze, ale także wzmocnić wzajemne relacje.
* Anthelme Brillat-Savarin, Fizjologia smaku albo Medytacje o gastronomii doskonałej, oprac. Wacław Zawadzki, przeł. Joanna Guze, PIW, Warszawa 2015, s. 127.
Fotografie: Kamil Żurek