Czy naprawdę rozumiemy wino? Czy mamy z jego picia tyle przyjemności, ile rzeczywiście możemy mieć? Właściwe obchodzenie się z winem może dostarczyć doprawdy niezwykłych wrażeń oraz informacji. Wystarczy kilka prostych zwyczajów i znajomość nieskomplikowanych technik. Wrażenia zaczną mnożyć się w sposób geometryczny.
Sławomir Płatek*
Wino nie służy do picia. No, może nie przesadzajmy. Jednak z powodzeniem można uznać, że wino służy w równym stopniu do plucia. To druga skrajność: czynności kiperskie na skalę masową, sprawdzanie kilkudziesięciu butelek pod rząd, kończące się wypluciem hektolitrów najlepszych i najdroższych win na świecie. Po co to wszystko?
Producent win i krytyk win często spostrzegani są jako stojący w opozycji. Niejeden krytyk niejednego producenta zniszczył do szczętu. A jednak jest coś, co ich łączy. Obaj starają się uszczęśliwić zwykłego, codziennego użytkownika wina: jeden robi to wkładając serce w proces wytwarzania, drugi – recenzując efekty. Nie tylko oni zresztą. To ogromna machina, w której ważną rolę grają przepisy poszczególnych krajów, tradycja i doświadczenie, ciężka praca plantatora, laboratoria, komisje, recenzenci, w końcu sommelierzy, sprzedawcy, importerzy. Zastępy profesjonalistów, najnowsze technologie, badania naukowe, szkoły, instytuty. I znów pytanie: po co? Po to, żeby każdy nabywca mógł skosztować i powiedzieć: „w sumie niezłe”.
Nie, nie tylko po to. Kupując wino, czynimy to naturalnie dla własnej przyjemności. Nie mamy obowiązku robić z nim czegokolwiek, co wykracza poza nasze potrzeby. Wiadomo jednak, że nie rodzimy się ze świadomością wszystkich potrzeb, a apetyt rośnie w miarę (w tym przypadku) picia. Praca wszystkich wspomnianych wyżej osób fizycznych i prawnych nie idzie na marne. Pijąc szybko, niezdarnie, bez skupienia tracimy wiele efektownych doznań. Wysiłek ludzi związanych z winem naprawdę przynosi efekty. Jeśli wiemy, jak degustować, znajdziemy w kieliszku przyzwoitego trunku ślad pracy każdego ze współtwórców zawartości danej butelki. Bo wino nie jest tworem jednego człowieka. Tworzy je rynek, konsument, ziemia i pogoda, w końcu tworzy je również baron, markiz czy hrabia jakiś tam, po którym pozostała już tylko mocno zatarta płyta nagrobna. Nie. Nie tylko. To właśnie on pod wpływem kaprysu, doświadczenia lub dobrej/ złej rady zarządził posadzenie/ wykarczowanie krzewów Cabernet Sauvignon/ Pinot w Langwedocji/ Sabaudii. Tak powstaje dobry/ zły smak, udane/ nieudane wino, przyjemność picia/ morderstwo na pijącym. Dziś, tu i teraz. Na naszym stole, w naszym kieliszku, na naszym podniebieniu.
Czy naprawdę rozumiemy wino? Czy mamy z jego picia tyle przyjemności, ile rzeczywiście możemy mieć? I idąc dalej – kto ma zwyczaj dobrowolnie rezygnować z przyjemności? Czasy nie sprzyjają ascezie. Może trudno w to uwierzyć, ale właściwe obchodzenie się z winem może dostarczyć doprawdy niezwykłych wrażeń oraz informacji.
Cóż, nie pijmy więc wina. Nie do tego służy. Na tym poziomie semantycznym PRZEŁKNIĘCIE nie jest tożsame z PICIEM.
Nie wypluwajmy! Zapewniam, praca kipera bywa koszmarem. Wino służy przyjemnościom i wbrew pozorom wiele z tych przyjemności zadziwiająco łatwo osiągnąć. Łatwo – czyli jak? Wystarczy kilka prostych zwyczajów, znajomość nieskomplikowanych technik, garść informacji. Wrażenia zaczną mnożyć się w sposób geometryczny.
W drugiej części tego artykułu streszczę kilka prostych chwytów, wspomnę też o błędach, które popełniają nawet doświadczeni degustatorzy. Będzie parę zdań o etykiecie picia wina, o sposobach wąchania i oglądania zawartości kieliszka, odrobina kontekstu obyczajowego. Przyjemność – jak zawsze i wszędzie – to kwestia techniki. I chęci.
Zapraszam.
* Sławomir Płatek, znawca win, od wielu lat zajmujący się winem z pasji i z zawodu. Prowadzi degustacje, szkolenia, testowanie win, a także popularyzuje kulturę picia wina w Polsce. Zaprasza na stronę internetową: www.winiarscy.com
Degustacja wina - część 1
- Szczegóły
- Kategoria: Kultura wina