Czy można nie tylko wyobrazić sobie, ale także opisać (w sposób trafny i dowcipny) dylematy oraz cierpienia smakosza, skazanego na post i poddanego jednocześnie licznym kulinarnym pokusom? Bez wątpienia udało się to Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu w pełnym humoru wierszu „Wielkanoc Gastropaty”.
Konstanty Ildefons Gałczyński (1905-1953) opisywał rzeczywistość w sposób niezwykle trafny i dowcipny. W wierszu „Wielkanoc Gastropaty”, który prezentujemy poniżej, w pełen humoru sposób przedstawił cierpienia smakosza poddanego licznym kulinarnym pokusom. Zapraszamy do lektury.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Wielkanoc Gastropaty
Jajek nie można,
szynki nie można,
takoż nie można
szaszłyka z rożna.
Indyk – katafalk,
kura – agonia,
piwo – gaffa,
morderstwo – koniak.
Mięso cielęce
ani pół deka,
chrzanik – noc w męce,
chyba do lekarstw.
Sosy – satyra,
kabul – testament,
zupy – cholera,
zamęt i lament.
Kawa – dyspepsja,
wizje niedobre,
rum – epilepsja,
cygaro – obłęd.
Ani fistaszków,
ani pistacji,
wszystko prowadzi
do prostracji.
Torciki – zgaga,
mazurki – zgaga,
mazurek szkodzi,
tort nie pomaga.
Pytam lekarza: – Co?
A na to lekarz: – Gdybyś był bladszy,
niech pan spokojnie w niebo popatrzy.
Cierpienia Gastropaty
- Szczegóły
- Kategoria: Kuchnia literacka