Polska kuchnia epoki baroku – podobnie, jak innych krajów Europy Środkowej, słynęła z tego, iż do każdej potrawy dodawano duże ilości przypraw. Nie szczędzono pieprzu, imbiru, gałki muszkatołowej, kminku, a nawet drogiego szafranu. Pikantne przyprawy mieszano z dodatkami słodkimi oraz kwaśnymi: cukrem, rodzynkami, orzechami, octem i sokiem z cytryn.
W tak bogaty, można powiedzieć „barokowy” sposób przyprawiano mięsa, ryby, warzywa, a także dania mleczne i mączne. Estetyka epoki, która objawiała się bogatym zdobnictwem elementów sztuki użytkowej oraz fantazyjnością strojów i fryzur, znajdowała także swoje odbicie w wymyślnej kuchni. Używanie przypraw w nadmiarze było w XVI i XVII wieku mile widziane przez panie domów i mistrzów kucharskich. Z tamtych czasów pochodzi powiedzenie, które kierowano pod adresem adeptek sztuki kulinarnej: „Tylko pieprzno i szafranno, mościa panno”.
Moda czy potrzeba?
Można zastanowić się, czy trend tak intensywnego przyprawiania wszelkich potraw był jedynie modą, czy może koniecznością? Historycy wskazują na aspekt praktyczny. Otóż w tamtych czasach przechowywanie szybko psujących się artykułów spożywczych nie było tak proste, jak współcześnie, więc duże ilości przypraw miały przytłumić niebyt świeży smak i zapach mięsa oraz ryb. Niektórzy nadmieniają, że pikantne i aromatyczne potrawy pobudzały pragnienie i powodowały, że chętniej sięgano po mocne trunki. Pamiętajmy jednak, że egzotyczne przyprawy były w owych czasach dość drogie – nie szczędząc ich w domowej kuchni podkreślano więc swój dobrobyt i wysoką pozycję społeczną.
Smak prawdziwy
Książki kucharskie tych czasów obfitowały w receptury dań o intensywnym aromacie przypraw i dodatków. Można przypuszczać, że współcześni poczęstowani przyrządzoną na barokowy sposób potrawą zaczęliby debatować, gdzie tak naprawdę tkwi istota jej smaku. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dania tej epoki były przygotowywane w sposób, który skutecznie zmieniał pierwotny charakter podstawowych składników. Stanisław Czerniecki, autor wydanej w 1682 r. książki kucharskiej „Compendium ferculorum albo zebranie potraw”, podaje przepisy na ryby i mięsa, które należało gotować lub dusić w niezwykle zawiesistych sosach (zwanych saporami) i aromatycznych wywarach, doprawianych nie tylko wieloma przyprawami, ale także octem.
Przepych i nadmiar
Na stołach siedemnastowiecznej Polski królowało bogactwo smaków: w tych samych potrawach mieszała się pikantność ze słodyczą i kwasem. Dania doprawiano jednocześnie dużymi ilościami ostrego pieprzu, aromatycznego kminku i majeranku, piekącego imbiru, gałki muszkatołowej, szafranu, cynamonu, a także octu, soku z cytryny i cukru. Nie należy się więc dziwić, że nie wszystkim obcokrajowcom odwiedzającym w owych czasach nasz kraj taka kuchnia przypadała do gustu – niektórych wręcz odrzucała. Francuz Jean de Laboureur, który w 1646 r. asystował królowej Ludwice Marii w jej podróży na Wschód, nie omieszkał w swoich zapiskach negatywnie wyrazić się o nadmiernie przyprawionych daniach, jakie w Polsce nie mogły przejść mu przez gardło.