Podobno trudno w sposób oryginalny nazywać to, co związane z erotyką. Zwykło się uważać, że do wyboru mamy jedynie słowa infantylne, wulgarne albo pochodzące wprost z podręcznika anatomii. Tym, którzy uważają, że język polski jest pod tym względem ubogi, polecamy soczyste sformułowania naszych przodków.

Nie ulega wątpliwości, że współczesny język polski nie pozostawia nam wielkiego wyboru. Tym, którzy w sypialni nie przepadają za słownictwem medycznym albo ocierającym się o wulgarność, pozostają albo infantylne zwroty, albo lingwistyczne zabawy w skojarzenia. Być może przykładów, jak mówić o intymności, należałoby poszukać w przeszłości?

Wyjątkowo soczystym językiem w sferze ars amandi posługiwali się Polacy w XVII i XVIII wieku. To właśnie w owych czasach mężczyzna – na widok „drażniątek” i „słodkiego kątka” swojej wybranki – dobywał „pachołka” i „krzesał ognia”. Barwne określenia erotyczne  znalazły odzwierciedlenie w literaturze – szczególnie w swawolnych fraszkach i pikantnych poematach tego okresu.

O obłapianiu i chędożeniu
Pomysłowo i niekiedy niezwykle dosadnie mówiono w XVII-, XVIII- i XIX-wiecznej Polsce o akcie seksualnym. Najpopularniejsze określenie to „obłapianie”. Tego słowa użył Aleksander Fredro (1793-1876) w tytule swojego dzieła „Sztuka obłapiania” z 1817 r., uznanego przez historyków literatury za pierwszy polski poemat pornograficzny. Tę czynność nazywano także popularnie „chędożeniem”. Mężczyźni w tak intymnych sytuacjach  „krzesali ognia”, „heblowali”, a nawet „dobywali oręża”.  Jan Andrzej Morsztyn (1621- 1693) we fraszce „Na smętną” dowcipnie opisuje ochotę na cielesną miłość:

„Śmiejesz się, gdy cię heblują na ławie,
A potem płaczesz, kiedy już po sprawie.
Skądżeć to? Czyć żal, że cię obłapiano?
Czy że tylko raz i że poprzestano?”

Bałamutki i smaczny kąsek
W dawnej Polsce mężczyźni w sposób barwny i śmiały mówili o urodzie swoich wybranek – szczególnie zaś (co nie powinno dziwić) o ich piersiach. Używali przy tym różnych określeń – na szczególną uwagę zasługują dość często pojawiające się w języku owego okresu „drażniątka”, „pieścidła” i „bałamutki”. Wszystkie z podanych określeń niewątpliwie sugerują, jaki rodzaj zmysłowych przyjemności mieli na myśli wypowiadający je mężczyźni. Bez skrępowania nazywano także najintymniejszą część kobiecego ciała – na przykład: „tabakierka”, „szlupka”, „szkatułka”, „flaszka”. Subtelniejsi panowie wspominali o „ślicznotce”, „słodkim kątku”, a nawet „świątyni”. Daniel Naborowski (1573-1640) tak pisze we fraszce „ Smaczny kąsek”:

„Nadobna stopa, piękne i kolano,
A kiedyby wyżej ukazano,
Jest tam jeszcze coś w pośrodku trzeciego,
Nad co na świecie nic foremniejszego.
Ale choć smaczny ten kęs kryją panny,
Przeciem się ja go napatrzył u Anny [...]”.

Szyldwach na warcie
Dawni Polacy wykazywali się fantazją także w nazywaniu szczegółów anatomii płci brzydszej. O najintymniejszej części ciała mężczyzny mawiano: „korzeń”, „kosa”, „cep”, „pachołek”,  „stempel” albo po prostu „kuś” lub „kuśka”. Jan Andrzej Morsztyn (1613-1693) we fraszce „O Zośce” wspomina:

„Gdy weźmie w rękę kusia nasza Zosia, snadnie
I jako go szacować, i co waży, zgadnie,
Bo kiedy więc posłuszny wstaje do posługi,
Wie, wiele funtów waży, wiele ćwierci długi [...]”.

Jedno z pojęć przeszło do historii – dzięki korespondencji, jaką Jan III Sobieski skierował do swojej Marysieńki. W liście napisanym ok. 1667 roku wyjawił: „Myśląc o Tobie zdarza się często, że szyldwach czyni tę rzecz, która nie jest dobra dla jego zdrowia [...], a co gorsza grzeszna”. Można się domyślić, co miał na myśli – nadmieńmy, że szyldwachem nazywano w owych czasach żołnierza stojącego na warcie.

Oskar Wilde mawiał, że tajemnica życia leży w poszukiwaniu piękna. Podążając za jego tokiem myślenia, z przyjemnością oddajemy kawałek internetowej przestrzeni temu, co pełne urody, wykwintne i wyśmienite.

Odczuwając zmęczenie pospiesznym życiem w stylu fast, w którym nie ma miejsca na smakowanie rzeczywistości, proponujemy wszystko, co slow. Sprzeciwiając się powszechnej profanacji smaków, gustów i obyczajów, propagujemy kulturę stołu, bogactwo aromatów, piękne rzeczy oraz miejsca z niepowtarzalnym klimatem. Odrzucając wszystko, co pozbawione wartości, charakteru, stylu i klasy, stawiamy na oryginalność, elegancję, umiar i dobre obyczaje.

Zapraszam do delektowania się pięknem i niespiesznością!

Elżbieta Joanna Żurek
elzbieta@koneserzy.pl

Pliki ciasteczek wykorzystywane są przez wortal Koneserzy.pl w celach statystycznych oraz w celu zapewnienia poprawnego funkcjonowania strony internetowej. W dowolnym momencie, korzystając z ustawień przeglądarki, dostosować możesz poziom wykorzystania plików cookies przez przeglądarkę.